Kraina nieprzeciętnego piękna
Jest taki kraj w Europie, w którym można wziąć w leasing… krowę! Formalnie nie ma stolicy, nie jest w Unii Europejskiej, ale dopłaca do budżetu unijnego i jest to najdroższe państwo w naszej części świata. Bije na głowę nawet Norwegię! Jeśli jeszcze nie wiecie, o jaki kraj chodzi, ułatwimy zagadkę. Trzy słowa, którymi można go opisać to: zegarek, ser, czekolada (jest jeszcze czwarte, ale tu skojarzenie może być niezbyt przyjemne – banki).
Szwajcaria – kraina nieprzeciętnego piękna o każdej porze roku. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni (41 tys. km²), w zależności od kantonu, znajdziemy tu trochę Włoch, trochę Niemiec czy Francji. Zachwycają zarówno krajobrazy, jak i architektura. Oprócz blisko stu czterotysięczników, licznych jezior i wodospadów (w tym największego w Europie pod względem przepływu, Rheinfall ze średnim przepływ latem na poziomie 600 m³/s) znajdziemy tu piękne, majestatyczne zamki i średniowieczne miasteczka.
Urlop w Szwajcarii? Jedziemy kamperem!
Przygotowania
Szwajcarię kamperem po raz pierwszy odwiedziliśmy w 2017 roku. Pojechaliśmy wtedy najpierw w okolice jeziora Bodeńskiego i Lucerny, a później do Interlaken, gdzie spędziliśmy kilka dni. Ponieważ obowiązki zawodowe nie pozwoliły nam na dłuższy urlop, w samej Szwajcarii byliśmy zaledwie 5 dni i opuszczaliśmy ten kraj z poczuciem ogromnego niedosytu. Zwyczajnie, to co zastaliśmy na miejscu, zasługiwało na więcej czasu i więcej uwagi.
Tym razem, paradoksalnie z powodu pandemii, okazało się, że w tym roku do dyspozycji mamy więcej czasu (Dlaczego? To już historia na inną opowieść). A ponieważ miała to być druga nasza wizyta w tym pięknym kraju, mogliśmy się do wyjazdu lepiej przygotować.
Niezmiennie, niezwykle pomocny w planowaniu trasy podróży kamperem po Szwajcarii był polskojęzyczny portal www.myswitzerland.com. To oficjalna strona narodowego przedstawicielstwa turystycznego Szwajcarii w Polsce. Warto też zaglądać na ich profil na Facebooku.
Pakowanie
Do kampera spakowaliśmy tylko niezbędne rzeczy. Produktów spożywczych zabraliśmy ze sobą tylko nieco więcej niż zwykle. Ryż, makarony, gotowe potrawy zapakowane próżniowo i zamrożone, zapas pieczywa, przypraw i kawy. W lodówce wylądowały zapasy wędlin, parówek, serów i jajek. Resztę postanowiliśmy kupić po drodze - w Niemczech, bo tamtejsze ceny nie różnią się zbytnio od naszych.
Warto pamiętać o odpowiednich ubraniach. Dobre buty, bluzy termiczne i kurtki nieprzemakalne to rzeczy, które obowiązkowo trzeba zabrać w góry. Nam pogoda dopisywała i ani razu nie zmokliśmy, ale lepiej być przygotowanym, szczególnie że czasem nocuje się wysoko w górach.
Trasa
W podróż, jak zwykle, ruszyliśmy bez szczegółowego planu. Mieliśmy wprawdzie kilka głównych punktów, które koniecznie chcemy odwiedzić, ale nie mieliśmy ustalonej ani trasy, ani nawet kolejności. Ostatecznie przebieg naszej wyprawy wyglądał tak, jak na poniższej mapie. O szczegółach piszemy w dalszej części artykułu.
Dojazd do Szwajcarii
Ruszamy
Pierwotny plan zakładał, że spróbujemy dojechać w okolice Sankt Moritz. W 2017 roku Gryzonia również była naszym celem, ale wtedy pogoda skutecznie pokrzyżowała nam plany. A, że w Szwajcarii trudno źle trafić, jeśli chodzi o atrakcyjność turystyczną, to z ogromną przyjemnością odkrywaliśmy wtedy okolice Interlaken.
Również tym razem prognozy pogody dla wschodniej części Szwajcarii nie były zbyt dobre, dlatego przez Niemcy podróżowaliśmy, nie spiesząc się. Najpierw zatrzymaliśmy się na kameralnym placu dla kamperów, u Claudii - "Mittel-Mühle", tuż przy polskiej granicy. Cisza i spokój, jakie panują w tym miejscu, są nie do przecenienia. Potrzebowaliśmy takiego wyciszenia, aby wyhamować po ostatnich intensywnych i - co tu dużo kryć - niespokojnych tygodniach. Koszt noclegu w tym miejscu to zaledwie 10 euro za kampera wraz z załogą. Dopłacić trzeba za prąd, serwis, czystą wodę i prysznice - wszystko po 1 euro.
Kolejny postój zrobiliśmy sobie na kempingu Widmann Peter E-Werk. To bardzo fajny kemping, położony w północnej Bawarii. Otoczony bezkresnymi polami z uprawami chmielu, oferuje nowoczesne i czyste sanitariaty, wygodne i duże parcele. Koszt dla naszej czwórki (nastolatki w wieku 14 i 16 lat liczone jak osoby dorosłe) to nieco powyżej 40 euro za dobę.
Kiedy zbliżyliśmy się do Monachium, po ponownej kontroli prognozy pogody, znowu zmodyfikowaliśmy nasz plan. Postanowiliśmy do Szwajcarii wjechać z północy, a okolice St. Moritz i Davos zostawić sobie na koniec pobytu. Dlatego na kolejny postój wybraliśmy Campingplatz Ettenbeuren - sympatyczne i niedrogie miejsce na jedną noc. Koszt postoju tutaj wynosi niecałe 20 euro, licząc z dostępem do sanitariatów, wody i prądu. Tuż obok płynie rzeka Kammel, wzdłuż której można pospacerować w obie strony. I ważna informacja dla rodzin z dziećmi, kemping ten jest oficjalnym partnerem pobliskiego Legolandu. Pobyt na kempingu w specjalnym pakiecie z biletami można wykupić na jego stronie.
Zwiedzamy południowe Niemcy
Ponieważ prognozy pogody dla Szwajcarii wciąż nie były najlepsze, postanowiliśmy zwiedzić okolicę. Szwabska Jura, bo tam się znajdowaliśmy, była kiedyś jednym z najbardziej wulkanicznych regionów na ziemi, a dziś zachwyca nietuzinkowymi formacjami skalnymi, łagodnymi zboczami, jeziorami kraterowymi i jaskiniami naciekowymi. Nie dziwi zatem fakt, że największe europejskie dynastie upodobały sobie Jurę i można tu podziwiać potężne zamki i pałace. Niektóre, po dziś dzień, pozostają w rękach spadkobierców. My zajrzeliśmy do dwóch z nich: na Zamek Lichtenstein oraz na Zamek Hohenzollern’ów, największą atrakcję w okolicy.
Z tego pierwszego zapamiętaliśmy, że był tam kielich do wina o pojemności 3 butelek. Z kolejnego, że upadek drugiej co do wielkości dynastii w Europie, rozpoczął się od słynnej orgii, na której hrabiny, baronowie i książęta ochoczo i dobrze się bawili. A na poważnie, bardzo polecamy lekcje historii w takich miejscach. To zdecydowanie przyjemniejsze niż zakuwanie jej w szkolnej ławce. Po więcej informacji zapraszamy na strony zamków:
www.schloss-lichtenstein.de
www.burg-hohenzollern.com
Pomiędzy pierwszym a drugim zamkiem trafiliśmy na jeden z dziesięciu niemieckich cudów natury, perłę Szwabskiej Jury - jezioro Blautopf. Ma ono 21 metrów głębokości, a pod wodą kryje system jaskiń. Te atrakcje skusiły zbyt wielu śmiałków i od 1981 roku nie wolno już w nim nurkować. Szmaragdowy odcień urzeka, a od tafli wody trudno oderwać wzrok.
I w tym miejscu, na wypadek, gdyby ktoś doszedł do wniosku, że nie będzie się pchał kamperem czy autem z przyczepą pod takie atrakcje, spieszymy poinformować, że w żadnym z powyższych miejsc nie mieliśmy najmniejszego problemu z zaparkowaniem kampera i to z przyczepką. Wszędzie dostępne są parkingi dedykowane karawaningowcom. Przy zamkach są osoby, które wskazują miejsca do zaparkowania. W Blaubeuren, gdzie znajduje się jezioro, oprócz regularnego stellplatzu (parkingu dla kamperów) z pełną infrastrukturą jest bardzo duży plac, na którym zmieści się spora liczba kamperów czy samochodów z przyczepą.
W trakcie zwiedzania Jury nocowaliśmy na kempingu Sonnencamping Albstadt i był to najdroższy nocleg w Niemczech, w czasie całej naszej podróży. Za parcelę i cztery osoby zapłaciliśmy 43 euro. W tym miejscu jest też tańszy stellplatz, a stając na nim, można osobno wykupić dostęp do sanitariatów, o czym nie poinformowano nas w recepcji. Gdybyśmy o tym wiedzieli, skorzystalibyśmy z tańszej opcji. Dlatego też postawiliśmy sobie za cel nie zatrzymywać się już w Niemczech na żadnym kempingu i sprawdzić jak tanio można podróżować kamperem po tym kraju.
Zamek Hohenzollernów pochłonął nas na 3 godziny, stamtąd, na obiad, pojechaliśmy do Rottweil, skąd pochodzi nasza ulubiona rasa psów. To niewielkie miasteczko słynie jeszcze z karnawału Fastnacht. Charakterystyczne dla niego maski, które nosi się przy okazji świętowania, można znaleźć w lokalnych sklepach przez cały rok. Wysoko nad miastem góruje wieża do testowania wind należąca do grupy Thyssenkrupp. 26 euro kosztuje bilet rodzinny (2 + max. 3 dzieci) uprawniający do wjazdu na taras widokowy. Warto wspomnieć, że wszystkie miejsca, które zwiedzaliśmy w Niemczech, oferowały bilety rodzinne, które oczywiście są korzystniejsze cenowo.
Na ostatni w Niemczech nocleg w stronę Szwajcarii, wybraliśmy Reisemobilpark Bregnitzhof. Tutaj noc kosztuje 15 euro, a w cenę wliczony jest prąd i serwis kampera, w tym woda.
Szwajcaria
Wjeżdżamy do Szwajcarii
Granicę niemiecko-szwajcarską przekroczyliśmy w okolicach Bargen, a zatrzymaliśmy się na niej tylko po to, żeby kupić winietę (roczna opłata za korzystanie z dróg płatnych kosztuje tu, niezmiennie od lat, 40 franków i ważna jest do końca stycznia następnego roku). Pierwszy przystanek w Szwajcarii zrobiliśmy na Motorhome Aire w miejscowości Neuhausen am Rheinfall, a pierwszym miejscem, do którego się udaliśmy, był urząd pocztowy. Kupiliśmy i zarejestrowaliśmy tam kartę SIM z nielimitowanym dostępem do Internetu na cały czas naszego pobytu w tym kraju.
Motorhome Aire to płatny parking dla samochodów osobowych i kamperów, z pełnym zapleczem sanitarnym, na którym opłata zależna jest od czasu postoju. Zaparkowaliśmy na nim na blisko 20 godzin, co kosztowało nas 43 franki. Jak miało się później okazać, był to najdroższy nasz nocleg w Helvetii.
Kolejną noc spędziliśmy na kempingu. Po siedmiu dniach w podróży i w związku z tym, że kolejne kilka dni mieliśmy biwakować na dziko i w miejscach pozbawionych infrastruktury, zwyczajnie musieliśmy zrobić pranie. Wybraliśmy kemping Campingplatz Sulz. Koszt noclegu to 40 franków za noc. Pranie kosztuje tu 2-3 franki, w zależności od wybranego programu, a suszenie to wydatek 3 franków.
Valais czyli najpiękniejsza część Szwajcarii
Choć trudno jest stopniować piękno tego kraju, to właśnie wysokie góry i malownicze doliny Valais uważane są za najatrakcyjniejsze turystycznie miejsca w Szwajcarii. W naszym przypadku ich atrakcyjność potęguje dostępność miejsc obsługi kamperów oraz - a raczej przede wszystkim - możliwość legalnego nocowania na dziko (uwaga, tylko na wysokościach powyżej linii lasu).
Warto nadmienić, że kanton ten jest też rajem dla miłośników wina. To tu znajduje się w sumie ponad ⅓ wszystkich szwajcarskich winnic, co czyni z Valais największy region winiarski w tym kraju. W dolinie Rodanu produkuje się zarówno białe, jak i znakomite czerwone wina. Najpopularniejsze wśród tych pierwszych są Fendant, Johannisberger, Petite Arvine oraz prawdziwy rarytas, tzw. "perła win alpejskich" - Heida. Najbardziej znane czerwone to Dole, Syrah i Humagne Rouge.
Wreszcie w prognozach pogody pojawiło się słońce. Na południu Szwajcarii miało nie padać przez najbliższe kilka dni. Na nasz pierwszy cel i na pierwszy nocleg za darmo wybieramy Parking du Barrage D'Emosson położony na wysokości blisko 2000 m n.p.m. Przyjeżdżamy tu wczesnym popołudniem. Dojazd, zgodnie z przewidywaniami, nie należy do łatwych. To pierwsza taka wspinaczka kamperem w tym roku. To, co zastajemy na końcu drogi, z nawiązką rekompensuje wysiłek włożony w pokonanie wielu ostrych zakrętów. Warto zajrzeć tu w każdy zakamarek. Na parkingu poziom niżej znajduje się wejście do tunelu, którym można dotrzeć do tras pozwalających obejrzeć zbiornik wody od wschodniej strony.
Wszystko wskazuje na to, że pobyt w Alpach rozpoczęliśmy od “górnego C” i wcale nie mamy ochoty rezygnować z tego wysokiego poziomu. Następnego dnia jedziemy do Grimentz, aby przenocować na Place parking Glacier du Moiry na wysokości 2350 m n.p.m. Chwilę zajmuje nam tutaj rozszyfrowanie dźwięków, które do nas docierają podczas wędrówek wokół lodowca. To świstaki! Wczesnym rankiem, na spacerze można było je dostrzec gołym okiem.
Na tym parkingu jest około 10 miejsc dla kamperów. Jadąc tutaj, warto zatrzymać się w Grimentz i w biurze informacji turystycznej opłacić podatek turystyczny (4 franki od osoby). Dowód wniesienia opłaty upoważnia do bezpłatnego korzystania z autobusów kursujących po okolicy oraz wszystkich, czynnych kolejek linowych. Jest tu też darmowa stacja obsługi kamperów oraz płatny parking, na którym można zostać na noc (opłata w parkomacie wynosi 25 franków).
Przełęcz Simplon (Simplonpass)
Przełęcz Simplon (2005 m n.p.m.) łączy kanton Valais i miasteczko Brig z doliną Divedro i Domodossolą w północnych Włoszech. Przełęcz, która jest zwykle otwarta zimą, uważana jest za jedno z najpiękniejszych przejść przez Alpy. Kilka lat temu byliśmy tu samochodem osobowym, przejazdem. Teraz nocujemy na szczycie przełęczy, na parkingu przy głównej drodze. Znajduje się on tuż przy hotelu Simplon-Blick, w którym mieści się punkt informacji turystycznej. Tutaj należy uiścić opłatę w wysokości 2 franków za osobę.
Jeśli jest się tak blisko Włoch, to grzechem byłoby nie skorzystać z doskonałej włoskiej kuchni i tanich, w porównaniu ze Szwajcarią, zakupów spożywczych, o najlepszych lodach na świecie nie wspominając. Droga wzdłuż jeziora Maggiore jest bardzo widokowa, a na obiad i zakupy można zatrzymać się między innymi w Canobbio. Jest tu duży i łatwo dostępny parking.
Valle Verzasca
Na przełęczy Simplon spotykaliśmy Szwajcarów, którzy przekonywali nas, że będąc w tych okolicach, nie można nie odwiedzić Verzasci. Szmaragdowozielona rzeka, zadbane małe wioski, krajobrazy jak z obrazka - Dolina Verzasca to prawdziwy skarb kantonu Ticino.
W ostatniej miejscowości, do której można dojechać w dolinie, w Sonogno, na turystów czeka duży parking, oczywiście z wydzieloną częścią dla kamperów i samochodów z przyczepami. Na miejscu jest punkt serwisowy, który jest w cenie parkingu. Koszt noclegu tutaj to 24 franki za dobę. To jest punkt wypadowy do zwiedzania całej doliny, jeśli ktoś podróżuje kamperem. Po drodze jest jeszcze jeden parking, ale bez zaplecza. Miejsc do legalnego zaparkowania samochodów osobowych jest dużo więcej, ale nie wolno na nich stawać kamperami.
Przełęcz San Bernardino
Przełęcz San Bernardino to podobno jedna z ulubionych tras motocyklistów. Przeznaczona jest dla doświadczonych kierowców, bo choć nachylenie drogi nie jest duże, to serpentyny są tu bardzo wąskie i ciasne.
Z daleka, na horyzoncie naszą uwagę przykuły ruiny zamku. Zamek Mesocco to jedna z największych fortyfikacji zamkowych w Szwajcarii. Od początku XIII wieku do 1526 roku stanowiła królewskie centrum. Uważany za nie do zdobycia, zamek faktycznie nigdy nie został zdobyty. Poniżej znajduje się kościół Santa Maria de Castello, a w nim podziwiać można dobrze zachowane późnoromańskie freski.
Park4night podpowiada nam, gdzie mamy przenocować. Dojazd, na pierwszy rzut oka, budzi małe wątpliwości, ale samo miejsce, tuż obok małego, górskiego potoku pozwala na odpoczynek. Parking jest darmowy, ale nie ma na nim żadnej infrastruktury i wydaje się być to tylko miejscówka na lato.
Spacerem można zejść do miasteczka San Bernardino. My jednak wybraliśmy wędrówki po wzgórzu. Trafiliśmy tam na budynek, przy którym widniał napis po włosku: “Accomodatevi … non ci sono estranei qui solo. Amici che non abbiamo ancora incontrato.” W wolnym tłumaczeniu znaczy: “Usiądźcie… nie ma tu obcych. Są przyjaciele, których jeszcze nie poznaliśmy”. Urzekł nas bardzo. To jest dokładnie to, co czujemy, kiedy zatrzymujemy się na kempingu, parkingu, czy na dziko i rozmawiamy z ludźmi, których tam spotykamy. Karawaningowcy to szczególny rodzaj społeczności.
Kierunek Davos
Trzeba mieć powód, by wrócić do Szwajcarii. Nam ich nie będzie brakowało, ale dla pewności, na rozstaju dróg, obieramy kierunek na Davos. Wymarzone Sankt Moritz, pierwotny cel naszej podróży, zostawiamy na następny raz. Chwilę przed decyzją zatrzymujemy się, aby podziwiać wiadukt Solis. Wysoki na 90 metrów, robi niesamowite wrażenie. Przejeżdża po nim słynny Red Bernina Express. Przejazd trasą tego pociągu to jedna z ciekawszych atrakcji w tej części Szwajcarii. Również ją wpisujemy na naszą listę “Następnym razem”. Niecałe pół godziny jazdy stąd znajduje się kolejny, imponujący wiadukt Landwasser. Ze swoimi 65-metrowymi filarami, zwężającymi się ku górze, jest jedną z najbardziej eleganckich konstrukcji mostowych w Gryzonii.
Ze znalezieniem miejsc do przenocowania w kamperze, w tej części kraju jest trochę trudniej w porównaniu z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ostatecznie docieramy na nowo powstały parking - mini kemping Frideris. Przyjeżdżamy tu wczesnym popołudniem, dzięki czemu nie mamy problemu z miejscem. Około godziny 20-tej nie było już tu gdzie stanąć. Polecamy spacer po miasteczku, które wygląda jak żywy skansen. Rano zrobiliśmy zakupy w lokalnej piekarni. Wyśmienite, ciepłe pieczywo i drożdżówki zniknęły na śniadanie w okamgnieniu.
Ostatni dzień w Szwajcarii
Davos, położone najwyżej w Europie miasto - ośrodek sportów zimowych, kusi, by zajrzeć do centrum. Za oknem żar leje się z nieba, a termometr w kamperze pokazuje, rzadko spotykane na tej wysokości, 29 stopni Celsjusza. Zatrzymujemy się nad jeziorem Davosersee. Zero problemów z parkowaniem. Szybka opłata za parking za pomocą aplikacji EasyPark, z której korzystamy podczas całego pobytu zarówno w Szwajcarii, jak i Niemczech, i ruszamy na spacer zacienionymi ścieżkami wokół jeziora. Chwilę dywagujemy co dalej. Może jednak do Davos przyjedziemy zimą?
Korzystając z pięknej pogody i doskonałej widoczności ruszamy w stronę przełęczy Flüela. Tym samym pobijamy nasz dotychczasowy rekord. 2 383 m n.p.m. to najwyżej położony punkt, przez który się tutaj przejeżdża. Droga jest kręta, a widoki zapierają dech w piersiach. Zatrzymujemy się kilka razy, aby delektować się tym, co natura ma tu do zaoferowania. To była dobra decyzja, bo temperatury panujące na przełęczy były znacznie przyjemniejsze niż te w samym Davos.
Powrót
Do domu przez Austrię i Niemcy
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Na szczęście podróżując kamperem, można sobie tę gorycz osłodzić. Postanowiliśmy wracać niespiesznie. Czekało nas jeszcze jedno pranie. Na kempingu Via Claudiasee miał być i stellplatz i pralka. Jak się okazało na miejscu, ten pierwszy był w remoncie, ta druga właśnie się zepsuła. Dostaliśmy miejsce na kempingu w cenie stellplatzu i zamiast prać, spędziliśmy czas na wędrówkach po okolicy, co nie było najgorszą opcją.
Z ostatnią parą czystej bielizny i duszą na ramieniu wybraliśmy kolejny kemping na trasie - Camping Inntal. I tu, wynagrodzono nam wszystko. Był stellplatz, była pralka i suszarka, znakomita restauracja, świetne austriackie piwo, lody i przepiękne, plastyczne okoliczności przyrody. Miejsce to jest doskonale zlokalizowane, blisko autostrady. Tuż obok jest supermarket, w którym można uzupełnić zapasy żywności.
Ostatnim miejscem, w którym się zatrzymaliśmy w Austrii, było jezioro Achensee. To największe jezioro w Tyrolu. Jedną z jego atrakcji są rejsy statkiem. Ostrzegamy, miejsce jest bardzo popularne i ceny kempingów mogą przyprawić o zawrót głowy.
Od momentu, gdy ponownie przekroczyliśmy granicę, zgodnie z wcześniejszym założeniem, postanowiliśmy kontynuować sprawdzenie, jak tanio da się podróżować po Niemczech. I tak, na noclegi w tym kraju, nie wydaliśmy już nic. Dwie noce spędziliśmy na darmowych parkingach: na Festplatz w Schwandorf był możliwy serwis kampera, ale nie było tu toalet, w Budziszynie było i jedno i drugie, choć do zlania szarej wody potrzebny był wąż, którego nie mieliśmy.
Budziszyn lub po niemiecku Bautzen to miasto, które ma wiele czarnych kart w swej historii. W latach 1933-1945 Narodowi Socjaliści przetrzymywali tu więźniów politycznych (więzienie Bautzen I). Po wojnie sowieccy okupanci mieli tu swój obóz specjalny (Speziallager). Z powodu nieludzkich warunków, do 1956 umarło tam łącznie ponad 3000 osób. Aż do 1989 Bautzen I należało do największych więzień w byłej NRD, w którym oprócz zwykłych przestępców siedzieli ludzie skazani za przekonania polityczne.
Więzienie Bautzen II ma równie mroczną historię. Od 1956 do 1989 obiekt ten służył NRD-owskiej „Bezpiece“ jako więzienie o charakterze specjalnym (Sonderhaftanstalt).
Dziś miasto oczarowuje romantycznymi zaułkami i zabytkami średniowiecznej starówki i tylko miejsca pamięci przypominają, że wolność nie zawsze była czymś danym wszystkim ludziom.
Informacje praktyczne
Internet w Szwajcarii
Nie da się ukryć, że coraz trudniej nam się obyć bez dostępu do Internetu. Dotyczy to również karawaningu i podróżowania kamperem. Dostęp do sieci jest potrzebny przede wszystkim do planowania trasy i zdobywania informacji o atrakcjach i pobliskich kempingach.
Ponieważ Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej ani nie jest członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego, koszty roamingu w tym kraju są astronomiczne. Za minutę rozmowy wychodzącej zapłacić trzeba 5 zł, przychodzącej 2 zł, a za 100 KB (słownie: sto kilobajtów) transferu danych to koszt aż 3,60 zł. Dlatego znalezienie skutecznego sposobu na tani dostęp do Internetu w tym kraju jest koniecznością i jedną z pierwszych rzeczy, jakie warto załatwić zaraz po przyjeździe.
W Szwajcarii jest około 1700 hotspotów, jednak bywa, że korzystanie z internetu jest płatne według stawek operatorów sieci komórkowych, którzy odpowiadają za utrzymanie i funkcjonowanie punktów dostępu do wifi.
Bezpłatnie z Internetu skorzystamy w niektórych hotelach, restauracjach i na wszystkich stacjach kolejowych.
Za kartę SIM w systemie ‘prepaid data’, bez limitu danych na czas do 30 dni, trzeba zapłacić około 45 franków. Najłatwiej kupić ją w najbliższej placówce pocztowej, a do wyboru mamy kilku operatorów i kilka różnych pakietów. O najkorzystniejszą aktualnie ofertę najlepiej zapytać na miejscu. W razie potrzeby doładować kartę możemy w supermarketach i na stacjach benzynowych z logiem Coop.
Koszty
Nie taka Szwajcaria droga, jak ją malują. O czym warto zatem wiedzieć i co zrobić, aby urlop w Szwajcarii nie nadszarpnął zbytnio naszego budżetu?
Przede wszystkim o tym, aby zakupy spożywcze zrobić po drodze, w Niemczech lub w Austrii i ograniczyć się na miejscu do koniecznego minimum. Podróżując wzdłuż granicy z Francją czy Włochami, warto na chwilę wyskoczyć tam, po to, by uzupełnić zapasy, no i na dobry obiad. Robią tak nawet Szwajcarzy.
Ciekawą opcją jest zwiedzanie Szwajcarii pociągiem lub autobusem. Wykupienie Swiss Pass’ów uprawnia do nieograniczonej liczby przejazdów. Dodatkowo otrzymujemy 50% zniżki na kolejki górskie i darmowy wstęp do ponad 500 muzeów.
Bilety można kupić online i wydrukować lub już na miejscu, na przykład na każdej stacji kolejowej. Warto również odnotować fakt, że jeśli bilety posiadają osoby dorosłe, to dzieci do lat 16, które są z nimi, ze wszystkich wspomnianych świadczeń korzystają za darmo.
Nocowanie na dziko
Lodówka, kuchenka gazowa i własny węzeł sanitarny sprawiają, że koszty, z jakimi muszą się liczyć na miejscu podróżujący kamperami, mogą być znacznie niższe. Zazwyczaj to tylko nocleg oraz opłata za atrakcje (muzea, kolejki linowe itp.). W obu przypadkach pomocna będzie informacja turystyczna w miejscu, w którym się przebywa, o czym pisaliśmy wcześniej.
Najważniejszą jednak informacją powinno być to, że w niektórych kantonach dozwolone jest nocowanie na dziko, ale na określonych zasadach. Najczęściej dotyczy to jednej nocy w danym miejscu i wiąże się z zakazem biwakowania, tj. między innymi rozstawiania stolików i krzeseł, rozwijania markiz, grillowania itp. W całej Szwajcarii, z wyjątkiem miejsc, gdzie jest to wyraźnie zakazane, można nocować na dziko na parkingach położonych powyżej linii lasu, tj. od ok 2000 m n.p.m. Można też nocować na gruntach prywatnych, za zgodą właściciela. Po szczegóły zapraszamy na strony:
Przyjęte jest też w niektórych regionach, że opłacenie podatku turystycznego, w najbliższym biurze informacji turystycznej, uprawnia do darmowego nocowania na parkingach dla kamperów, a co ważniejsze, do korzystania z lokalnych środków transportu, w tym kolejek linowych. Warto zatem, po dotarciu do punktu docelowego, w pierwszej kolejności zawitać do biura informacji turystycznej i dowiedzieć się, z jakich przywilejów będzie można skorzystać.
Płatne parkingi
Większość parkingów w Szwajcarii, i to nie tylko w miastach, jest płatna. Opłatę można uregulować w parkomatach, w których tylko czasami jest możliwość płacenia kartą kredytową. Dlatego warto, obok standardowego zestawu aplikacji przydatnych w kamperze, zainstalować aplikację EasyPark i za jej pomocą, w prosty sposób opłacić parking. Na marginesie, aplikacja ta działa również w Niemczech.
Uwaga, parkując na płatnym parkingu, warto dokładnie zapoznać się z zasadami na nim obowiązującymi. W wielu takich miejscach zabronione jest nocowanie w kamperze, nawet jeśli nie biwakujemy. W takim przypadku informacja o zakazie jest umieszczona najczęściej na wjeździe i przy parkometrze. Za złamanie zakazu grozi, w zależności od kantonu, kara od 40 do nawet 300 franków.
Kempingi
A jeśli zechcemy stanąć na kempingu, to w całym kraju jest ich ponad 400 i oferują blisko 60 tys. miejsc noclegowych. Z rozmów z mieszkańcami wynika, że ten rok i koronawirus przyczyni się do zwiększenia tej liczby. Sami mieliśmy okazję stać na parkingu z pełną infrastrukturą, który powstał 3 tygodnie wcześniej. Jak przyznała właścicielka, decyzja o utworzeniu miejsca była spontaniczna i związana bezpośrednio z Covid-19. Średnie ceny za nocleg na kempingu, dla czteroosobowej rodziny podróżującej po Helvetii samochodem kempingowym, wahają się między 40-60 franków.
Darmowe punkty obsługi kampera
Stacji serwisowych dla kamperów, szczególnie w zachodniej i południowej części Szwajcarii nie brakuje. Znajdziemy je przy autostradach i w wielu miasteczkach. Pomocna niezmiennie jest aplikacja Park4Night, chociaż odnotować musimy, że dwukrotnie wywiozła nas w pole. Jednego punktu obsługi nie było (albo nie udało nam się go odnaleźć), inny był przy kempingu, a za skorzystanie z niego obsługa życzyła sobie aż 15 franków. Z tego właśnie powodu sięgnęliśmy po dwa dodatkowe źródła informacji: 1) aplikację Caramaps oraz 2) portal www.wohnmobilland-schweiz.ch, dzięki któremu znaleźliśmy między innymi ten: nowy parking dla kamperów.
Przepisy drogowe
O czym warto wiedzieć i pamiętać wybierając się kamperem lub samochodem do Szwajcarii?
Szwajcaria to państwo chyba z najwyższą kulturą jazdy na drodze. Dzięki temu nawet 4-latki wędrują samodzielnie do pobliskich przedszkoli. Bezpieczeństwo na drogach osiągnięto przede wszystkim dzięki wysokim karom i skutecznemu egzekwowaniu przestrzegania przepisów drogowych. Przekroczenie prędkości na autostradzie (dozwolona maksymalna prędkość to 120 km/h) o 25 km/h, a w terenie zabudowanym o 15 km/h skutkuje skierowaniem sprawy do sądu. Więcej informacji w naszym artykule: Przepisy w Europie.
Prawie na wszystkich autostradach obowiązują winiety. Szwajcarzy postawili na jasny i prosty system. Do wyboru jest tylko jeden rodzaj winiety – roczna, obowiązująca od 01 stycznia do 31 stycznia kolejnego roku. Koszt to 40 franków dla samochodów do 3,5t.
W lipcu 2020 ceny oleju napędowego kształtowały się na poziomie 1,30 - 1,40 franka.
Podsumowanie
Szwajcaria, pod względem krajobrazów, atrakcji oraz oferowanej infrastruktury kempingowej należy do najbardziej fascynujących kierunków wypraw kamperowych. Pomimo że koszty na miejscu mogą, na pierwszy rzut oka, nieco odstraszać, to wyjazd kamperem istotnie pomoże je obniżyć. Może tym samym sprawić, że ten malowniczy kraj będzie w zasięgu, dla każdego, kto jeszcze się waha.
Nadal podtrzymujemy to, co powtarzamy od 2017 roku. Szwajcaria jest wyjątkowa dla turystów pod wieloma względami. Niech nikogo nie zwiedzie stosunkowo niewielka powierzchnia tego kraju. Natura szczodrze obdarzyła ten kawałek ziemi. W jednym zakątku można przepaść na kilka dni. Dlatego też sugerujemy, aby planując podróż na 7-10 dni wybrać sobie albo kanton, albo niewielki fragment tej urokliwej krainy. Ważna informacja dla osób, które wybiorą się kamperem - wschodnio-południowa część Szwajcarii (m.in. okolice Saint Moritz) ma uboższą infrastrukturę i mniej kempingów niż pozostałe regiony.
Na koniec mamy jeszcze coś extra! Szwajcaria słynie z ławek, z których roztaczają się widoki na okolice. Przy niektórych są place zabaw, miejsca do grillowania, stoły i ławki. Załączamy link do mapy z adresami blisko 20. tysięcy ławek.
Ręka do góry, komu marzy się ten zakątek świata.
To jest motorhome.pl i to nie jest artykuł sponsorowany!
Udostępnij!